Kiedy patrzę na balkony 
Jaka pora roku - wiem 
Przepocony, łysy sąsiad 
Zwisa z piętra jak z ambony 

Na leżakach, na stołeczkach 
Między nasze pchają nogi 
Ukiszone tak jak w beczkach 
W nasze słońce pchają boki 

Sąsiedzi, sąsiedzi, sąsiedzi 
Tak bardzo, bardzo kocham was 
Sąsiedzi, sąsiedzi, sąsiedzi 
Tak bardzo, bardzo kocham was 
Sąsiedzi, ooo-ooo 

Bez żenady i bezwstydnie 
Grube dupska i cycochy 
Maszerują równym krokiem 
Myśląc, że nikt się nie dowie 

Kiedyś wreszcie na wsi, w mieście 
Jakiś balkon nie wytrzyma 
Wprost na beton tłusty w lecie 
Spadną wszyscy ci, no wiecie 

Sąsiedzi, sąsiedzi, sąsiedzi 
Tak bardzo, bardzo kocham was 
Sąsiedzi, sąsiedzi, sąsiedzi 
Tak bardzo, bardzo kocham was 
Sąsiedzi 

Znów na balkon weszło kilku 
Chociaż miejsca nie ma wiele 
Co im jednak miałem zrobić 
Przecież to są przyjaciele