Znów nie mam kawy, ani psa W pokoju mrok, za oknem mgła. Ty sobie poszłaś - jestem sam, i licho wie kiedy wrócisz, a mnie już się nie chce spać... Więc idź gdzie chcesz - do diabła idź. Mój humor podły to moja jest rzecz - czasem muszę być zły na młodość, na deszcze, na ciebie, na teatr i na niespełnienie, pozory mądrości i to, czego nie wiem, na każde twoje milczenie. Bo z takiej złości - nie wiem jak - wynika akord, czasem dwa, i wtedy przyjaciela mam, co w czarno-białym smokingu na trzy-czwarte dzieli tę złość i z nim pogadać mogę, aż ty cicho wejdziesz, powiesisz gdzieś płaszcz i lekarstwo mi dasz na młodość, na deszcze, na ciebie, na teatr i na niespełnienie, pozory mądrości i to, czego nie wiem, na każde twoje...