Lubię te moje smutki Szare jak polne myszy Kolorowe jak świątek Który na ścianie wisi Lubię, kiedy przychodzą Nagle i bez powodu Bez obrazu, bez twarzy Sensu i rodowodu W otoczce melancholii Po kuchni się wałęsam Spojrzę w okno, usiądę Zaparzę sobie miętę I myślom niegłębokim Pozwalam płynąć z pańska I taka jestem wtedy Szlachetna i słowiańska I taka jestem wtedy Swojska jak zapach drewna Trochę bardziej niezwykła I troszeczkę niepewna Lubię te moje smutki Nieważne i spokojne Białe jak smukłe brzozy Szare jak myszy polne