[Joka]
Ja (ja) zaczynam, oto moja kabina 
Tu się wchodzi, naciska, ogląda się z bliska 
Dziś wszystko, co daleko i blisko 
Joka, foka, sroka 
O.K., nieważne, każdy tu ma jazdę 
Niech zgadnę, ktoś tu jest Magiem, naprawdę 
Dalej, po lewej ręce, cudów więcej 
Prędzej, zaraz się zakręcę 
Pędzę tam teraz 
Każdy z was może już wybierać 
Kto nie chce zwiedzać - proszę czekać 
Polegać na mnie warto, proszę bardzo 
Za mną tu się wchodzi, porusza, cisza 
Dusza się śmieje (Ha ha) 
Joka, kwoka, foka 
O.K., nieważne, każdy tu ma jazdę, ja zawsze 
Razem z moim pojazdem 
I ja wiem, że Lem, Lem jest fantastą 
Pisze, że przybysze są zieloni jak ciasto kiwi 
Dla mnie obrzydliwi 
Zbyt wyraźni, hałaśliwi 
Widzę ich zbyt jasno i ciasno 
Kiedy będę chciał - zgasną 
To moja kabina, to moja machina 
To moja dziedzina, zaczynaj 

[Mag Magik I]
Oto ma wycieczka, mp do wewnątrz pudełeczka 
Zagłębiam się w struktury, budowli z tektury 
Wtem, kontemplacji mej procesy 
Zakłócają zewnętrzne ekscesy pojazdem 
Który zawraca koło głowy 
Jego kolorowy, to mój płowy 
A płowy mój to, kolorowy jego głowy 
Koło zawraca, stój! Daj spokój 
Myślenia toku nie prowokuj 
Jeden moment, długa chwila 
Coś mnie tu gila i łaskocze 
Oto ma wycieczka, do wesołego miasteczka 
Za rogiem, czeka na mnie śmiechu beczka 
Ha, ha - ciasteczka 
Są tak dobre, jak nigdzie indziej 
A na miejscu pudełeczka 
Wtem z impetem unosi, porywa 
Diabelski młyn, co przede mną odkrywa 
Obrazy czy dźwięki, kontrastu razy do potęgi 
Szósty zmysł działa dla umysłu i ciała 
To boskie Olimpu rozkosze 
Łakoci, łaknę i proszę 
Gdy brak mi, tak bywa 
Wtem z impetem w dół, porywa 
Diabelski młyn, co wszystko odkrywa 
Oto ma wycieczka 
Gdzie wypełnia się karteczka 
Czysta jak łza, w dniu narodzin człowieczka 
Według Johna Locke'a, znów pryska powłoka 
A na miejscu wesołego miasteczka 
Stoją otworem podwoje 
Gdzie pytajników roje 
Troje przekroje 
Ich badam 
Nieujarzmioną mocą, poznania władam 
Eureka! Unosi się kolejna powieka 
Co ciąży - pogrąży C.Z.K. 
Bo za późno zobaczy to co widzę ja 
Oto ma wycieczka, do końcóweczki kawałeczka 
O miejscu które będzie Mekką 
Cztery - cztery kolebką 
To nie bajeczka 
Bowiem istnieje kraina 
Gdzie wszystko jest NAJ 
Więc zaczynaj 

[AbradAb]
Głos daj.. Aaach... widzę złoty brzegu piach 
I mijając kiście liści 
Zapuszczam się do iście tajemnego świata 
Mam za sobą swego brata 
W liczbie dwa plus jeden 
Jestem pewien, że go znacie 
Kto jest wróg, a kto przyjaciel? 
Nie posiądzie, na tym lądzie 
Takiej wiedzy, bo nie znane kategorie to 
Więc otwieram kolekcję 
Poproszę o projekcję 
Czujcie się jak w domu 
Komu ginu? Komu dymu? 
Kiedy czas nastanie 
Usłyszę pukanie 
W banię i przypłynie w minie 
Ukojenie w moim filmie (A to co? Jak to?) 
Przecież było to tak dawno, ten świat 
Który, otaczał mnie bańką, kolorowanką 
Widzę to wyraźnie, trójkąt prawdy mówi start 
Jego jazda gaśnie, nie na zawsze 
Potem, wzlotem, błędem, zapędem, psim swędem 
Przez szufladę pełną Marii 
Rapowe katharsis, oczyszczona strona 
Barwy tej kameleona 
Coraz dalej, stale i wspaniale 
Usłyszałem swoje żale 
Ale, chyba było warto 
Więc lepiej spal to 
Taśma się kręci 
Słyszę nasze chęci w pamięci 
Wierci dziurki, od tej rurki 
I - Krach, gdzie jest złoto, a gdzie piach 
Jak na teraz odpowiedź jest w sześciu literach 
Po bajerach 
Ciąży, krąży igła wokół rowka 
Aż skład się wreszcie namyśli 
To H.I.P, myślnik, H.O.P
Kropka