Nie wiem dokładnie był chyba październik,
Spalałem się w piekle jak wszyscy niewierni,
Krajobraz nietknięty ten sam dookoła - przystanek, spożywczy, boisko i szkoła,
Może znów kiedyś pójdziemy do kina,
Nie zatrzyma nas wojna i ta przeklęta zima,
To kiedyś by mogło się zdarzyć już teraz,
Teraz codziennie na rękach umiera.

Daj buzi, daj buzi, daj buzi daj. x 2
Okna powybijanych serc,
Drzwi zaciśniętych szczęk,
We łbie mi gra mikorason od nowa,

Raz dwa, raz dwa, raz dwa,
Mam stąd siedem lat do piekła, a na skróty dwie godziny.
Wołam "raz dwa, raz dwa",
Już nie działam tak jak kiedyś zardzewiały mi sprężyny.

Jestem wesoły choć czuję się podle,
Więc napluj mi w serce i zostaw mi drobne,
Bym kupił se grzebień na targu pod murem i z wszy martwych wspomnień wyczesał mą skórę,
Co dzień zanurzam się w nowym koszmarze,
Co było spaliło się w wielkim pożarze,
Przemycam Cię w swetrze,
W myślach Cię chowam,
Więcej nie mówię za ciasne są słowa.

Daj buzi, daj buzi, daj buzi daj. x 2
Okna powybijanych serc,
Drzwi zaciśniętych szczęk,
We łbie mi gra mikorason od nowa,

Raz dwa, raz dwa, raz dwa,
Mam stąd siedem lat do piekła, a na skróty dwie godziny.
Wołam "raz dwa, raz dwa",
Już nie działam tak jak kiedyś zardzewiały mi sprężyny.