Którędy, którędy do poranka? Tu co będzie, to będzie Conocna z sobą walka I leżąc, leżąc, leżąc różne myśli mi biegają To kładą się, to wstają A słońca ciągle nie ma Nie, nie można Tak dalej, ci powiadam To co będzie, to będzie I wpływu na to nie ma I leżąc, leżąc, leżąc różne światła tu biegają Chcesz ciągle nowe poznać A nie masz siły wstać Nad ranem kładziesz się Wieczorem budzisz się i ciągle źle Nad ranem kładziesz się Wieczorem budzisz się i ciągle źle Zostaniesz, zostaniesz tu na zawsze Na czyjejś głupiej łasce To conocne złe przygody I zobacz, zobacz, zobacz jak wokoło Ludzie bawią się wesoło Mówisz, nie jesteś młody I pytasz się: którędy, którędy do poranka? Tu co będzie, to będzie Conocna z sobą walka I leżąc, leżąc, leżąc różne myśli ci biegają To kładą się, to wstają A słońca ciągle nie ma Nad ranem kładziesz się Wieczorem budzisz się i ciągle źle Nad ranem kładziesz się Wieczorem budzisz się i ciągle źle.