Gdy wezmą nam ostatni chłam, ostatni łach do spania, ja na to w śmiech: "Panowie, ech, ja wchodzić nie zabraniam". Gdy oclą mi ostatnie drzwi, ostatni dach nad głową, to powiem: "Cóż, bywało już i zimno, i niezdrowo". Czy pan jest sam, czy panów dwóch, otwieram drzwi na oścież. "Ach, co za szum, ach, co za ruch, ach, jacy mili goście! Siekierę weź i porąb stół, gdy trudność się wyłania, bo to, co gram, co w sercu mam, jest nie do odebrania". Gdy wezmą nam ostatni chłam, ostatni łach do spania, ja na to w śmiech: "Panowie, ech, ja wchodzić nie zabraniam". Gdy przyjdzie ta, co kosę ma i oczy jak latarnie, dam wódki gram i: "Ech, madame - niech pani mnie przygarnie". Jak żyło się, tak żyło się, otwieram drzwi na oścież. "Weź ręce dwie i oczy te, o więcej mnie nie proście. Zrób tylko pstryk i wyłącz dźwięk, i miejsce zrób na saniach, bo to, co gram, co w sercu mam, jest nie do skasowania". (Jak żyło się, tak żyło się,) Jak żyło się, tak żyło się, (otwieram drzwi) na oścież. ("Weź ręce dwie) i oczy te, o więcej mnie nie proście. (Zrób tylko pstryk) i wyłącz dźwięk, i miejsce zrób na saniach, bo to, co gram, co w sercu mam, jest nie do skasowania". Jak żyło się, tak żyło się, otwieram drzwi na oścież. "Weź ręce dwie i oczy te, o więcej mnie nie proście".