Ciała płoną rozpalone Raz kolejny Ona prosi go o ciszę Gdy swój świat rozbierać ma To jest tak Gdy samice przybierają ciała węży Kiedy noc jest zapomnieniem Kiedy ciało wygrywa walkę o życie Ona przyszła tu na chwilę By zapomnieć coś Albo życie by odmienić Zatracić się Może wszystko jest w porządku Gdzieś tam jest dom Ale to jest tak szalone Z oczu zrywa sen Później kiedy kolor nieba Już rozbudza się Mordercą by się stała By zetrzeć z siebie brud Opętańczo krzyczą oczy Łomocze serce tak To na pewno ostatni raz Dom. Pusty dom Rano znów odszedł ktoś Na pewno ostatni raz Dzień i znowu noc I myśli te same szalone I ta sama bielizna Te same słowa Ten sam żar Inne męskie dłonie Na pewno ostatni raz.