Była piękna, miała ciało jak aksamit opalone ciepłym słońcem,które często skórę rani krainą rozkoszy każdy dzień przy niej nazywał
Kiedy był zmęczony tylko przy niej wypoczywał
Nazywał jej imieniem każdy liści płatek róży
Zawsze miał ją przed oczami nawet kiedy je przymrużył
Miłość do granic wszystko inne stało z boku ciągle miał ją na oku ale bał się tego kroku... W przyszłość
Co pokaże, czy uciekać, czy pozostać na miejscu i na lepsze czasy czekać
Zaduma, nieznane przysparzała wielu trosk wszystko wkoło zastygało jak na zimnej wodzie wosk...
Piękno to pojęcie iście względne, każdy mierzy swoją miarą, robi rzeczy niepojęte, przeznaczenie się odzywa monologi w jego stronę zapisane gdzieś w indeksie nowe hasło zaliczone
Ale co?! Czy zaliczyć można życie, kiedy pęka cienka nitka tam przy samym góry szczycie
Zabicie tego w sobie nie dawało satysfakcji tylko dziwne poczucie, że wyleciał znowu z akcji bezpowrotnie
Miał na sobie brudne spodnie czuł się strasznie poszarpany a tak marzył by żyć godnie
Co jest ważne w jego życiu?miał ochotę spytać Ciebie, teraz tylko poczuł pustkę był już w piekle a jest w niebie
Sen, jakiś czas po przebudzeniu cichym szumie wiatru biegnąć z duszą na ramieniu wkracza pewnie, jak gladiator na arenie jest kolekcjonerem snów, twoim najgorszym marzeniem
Znowu błysk, głośny szelest pościeli, patrzy obok znów ta twarz, którą tak ogromnie cieni
Przysuną się bliżej z nadzieją na zaśnięcie, oczekiwał pięknych słów, lecz się rozbił na zakręcie
Księżyc przez okno zaglądał uporczywie, ciągle nie mógł zasnąć, wstał i zasiadł znów przy 'piwie' ?
Spojrzał przez ramie na leżące w łóżku szczęście, zastanawiał się jak długo trwać mu dane przy niej będzie
Włosy jej lśniły w blasku srebrnego księżyca przypatrywał się z uśmiechem, coraz bardziej się zachwycał oczekiwał poranka, kiedy ona się obudzi, miał pragnienie by tu zostać i się nigdy tym nie znudzić

Historia miasta betonowych dzieci
Niejeden dzisiaj w nocy odleci
Spod bloku kurs na inną planetę
Którą pokruszysz jak tabletę
Historia miasta w umysłach dzieci
Pełne szkolenie jak się w chuja leci
Przecina nawet na jednym oddechu
Kropelki potu po zawodowym wdechu
Dzieci betonu bez sumienia jak roboty
Zwiastują kłopoty, częste naloty
Bo historia miasta jest długa i zawiła
Tutaj Super-Niania występu odmówiła
Lokalna amazonka pełna piranii
Losowo wychwyceni, nokautowani
Seks, dragi naciągaczy, tygodniowych wciągaczy
Nie wiem czy Bóg to kurestwo wybaczy, Yo!