Strzelały ognie z suchych szczap i dymił w kotle smolny war. Lecz widać kogoś było brak, bo diabeł smutną minę miał. Wtem nagle w cieniu dostrzegł mnie... poczułem, że jest bardzo, bardzo źle. Pomknąłem z trwogą w ciemny las tratując bagna lepkie mchy. Lecz w biegu tym nie miałem szans. On gnał tuż za mną szczerząc kły. I wtedy zawrzał we mnie gniew... Mnie gonisz, mnie, mnie, mnie, mnie? Rozprawy z diabłem nadszedł czas. Rozbrzmiała walka w ciemną noc. Łamanych kości nagły trzask, w ten cios włożyłem całą moc. W piorunach błysku, w stosie szmat łamany legł na wróble strach. W piorunach błysku, w stosie szmat łamany legł na wróble strach.