Nienawidzę takich dni 
kiedy się nie dzieje nic 
jakby skacowany świat 
w jakąś czarną dziurę wpadł 
wtedy strasznie nosi mnie 
bo rdzewieje w pochwie miecz 
jak mi w drogę wejdzie kto 
to na oślep mogę ciąć 

Staram się pokonać czas 
w rok zaliczać lata dwa 
gdy dopada na coś chęć 
nie odmawiam sobie, nie 
muszę tak rozpędzić wóz 
by pod stopą opór czuć 
a gdy opór wkurza mnie 
mam sposoby by go zgnieść 

nigdy nie mów sobie, że to koniec 
w murze zawsze luźna cegła jest 

kiedy zaczną ostro grać 
nie potrafię w miejscu stać 
gdy po skórze biega prąd 
podkoszulek lubię zdjąć 
obserwuje pilnie jak 
na drabinie wyścig trwa 
niezły fan-klub trzeba mieć 
by do cycka dorwać się 

czasem czuję - zaraz eksploduję 
bo mnie w jojo znowu zrobić chcą 

Nikt na wylot nie zna mnie 
nie wie jaki gonię sen 
własną wizję muszę mieć 
od słodyczy wolę seks 
w pale się nie mieści mi 
meczennikiem sprawy być 
ten co rację zawsze ma 
w końcu musi tyłu dać 

taki jestem i nie wstydzę się 
nie wiem ile pozy we mnie jest