Marzy o tym każdy chłopaczyna z bloków
mieć mieszkanie, kozacki samochód.
Hajsu pełna kieszeń, w pliku nowa seria
sztuka uśmiechnięta, na jej dłoni biżuteria. x2


25 lat wstecz z tornistrami idą chłopcy
mama mówi nie bierz słodyczy od obcych.
Z workiem na kapcie mijam matematyce
do dziś pamiętam zgrzyt jej paznokci o tablice.
Dawno temu i nie prawda, czasy podstawówki
chcieliśmy wrzucić żabę do sokowirówki.
Piliśmy coś z szarańczy, 
czasy kiedy w sklepach nie było pomarańczy.
Frajdą było przejechanie się taksówką.
Białostocki projekt suko, nie wakacje w Akapulko.
Z orbity marzeń prosto o ziemię po sprawie,
dziś życie koncentruje się w osiedlowym pubie.
Tyle pijanych dusz, tuu
egoizm do szczęścia klucz, juuż.
Nie jeden chłopaczyna jedyne co może
to po pijaku terroryzować bankomat nożem.
Inni życie za pysk trzymają krótko,
pieprzyć marny los pod gołą żarówką.
Żadne głód i chłód i nie piją na smutno.
Gorzale golą idą z dolą na solo.

Marzy o tym każdy chłopaczyna z bloków
mieć mieszkanie, kozacki samochód.
Hajsu pełna kieszeń, w pliku nowa seria
sztuka uśmiechnięta, na jej dłoni biżuteria. x2

Bezsporny fakt, tu nie lubi się policji
za to przywiązanie do tradycji.
Chociaż bida czasem piszczy,
twarze dumne, ciężko tu żyć ale szkoda umrzeć.
Na balkonach suszy się pranie,
sznur ludzi idzie na niedzielne kazanie.
Kochane sąsiadki okupują ławki,
jeszcze wczoraj młode, jutro grożą im gerbera papki.
Czasami spełnia się tu polskie marzenie,
mieć przynajmniej na własność m1.
Nie ma tu miejsca na zaniechania grzech,
na ludzi którzy mają w żyłach wodę a nie krew.
Słyszę, ktoś komuś znów ubliża,
stara babina przed sobą robi znak krzyża.
Tu tylko bloki, nigdy tego nie zrozumiesz,
pić piwo na melanżu to jak pierdolić w gumie!

Marzy o tym każdy chłopaczyna z bloków
mieć mieszkanie, kozacki samochód.
Hajsu pełna kieszeń, w pliku nowa seria
sztuka uśmiechnięta, na jej dłoni biżuteria. x2

Jedni w konfesjonale dają upust swoim smutkom,
inni spowiadają się ospałym prostytutkom.
Ktoś straszy dupę, że skoczy z mostu,
możesz się śmiać, tak jest po prostu.
Jak wredne skrzypienie, nocą zakłóca ciszę,
na wietrze pusta huśtawka się kołysze.
Nie ma jak betonu dotyk,
kiedy umrę rozrzuć nad osiedlem moje prochy.
Oglądanie witryn w sklepach czasem jest tu wszystkim,
na wystawach plastikowe anorektyczki.
Brakuje do pierwszego, nic jakoś będzie,
w piątek już się mówi o kolejnym weekendzie.
Cały czas życie w jakąś akcję cię pakuje,
tu w wielu spojrzeniach, tęsknota za rozumem.
Ty tego nie wiesz, lecz część z nich już wie,
jak się je jajko Faberge.

Marzy o tym każdy chłopaczyna z bloków
mieć mieszkanie, kozacki samochód.
Hajsu pełna kieszeń, w pliku nowa seria
sztuka uśmiechnięta, na jej dłoni biżuteria. x4