1.
W twoim domu jest morderca,
pod łóżkiem leżysz, chcesz uciszyć bicie serca.
Do pokojowej temperatury cię ostudzę,
Dowód rzeczowy trzymam w dłoni uprzedzam bez złudzeń.
Kwiaty zła zmieniły rap grę, efekt motyla.
Cesarz punchlinów, morderstwo, recydywa.
Brutalna leksyka, Radio Killa, terror,
dla pedalstwa śmiertelne stężenie hetero.
Wiem, że chciałbyś stać obok mnie wtedy na dachu,
drugą dekadę depczę granicę dobrego smaku.
Na czarnej mszy ten syf dziś jest przebojem,
gwóźdź programu wbiję młotkiem w twoją głowę.
To wypłynie na powierzchnię, w końcu znajdą twego trupa,
do kamienia cię przywiążę strunami katguta 
Wiesz już o czym marzy każdy chłopaczyna z bloku,
zostanie po tobie garść prochu,
nie trzymasz moczu.

Ref.
Twoje oczy, oczy świadka mimo woli.
Stalówka pióra skórę tnie bez kontroli,
potok krwi zalewa biały papier.
Zakneblowany, zgięty w pół leżysz na pace

Twoje oczy, oczy świadka mimo woli.
W dłoniach różańce, cała rodzina się modli.
Ja znowu z psami szuka cię na mapie.
Jutro padlinę znajdą pod lasem.

2.
Kiedyś porwałem szmula z koncertu bez bajery,
wyciąłem jej w hotelu nie jedną a dwie nery
Zero telenoweli dziś też mój wierny fan
spętany leży z tyłu brum brum jadę, van
daję rap muzykę, wpadniesz we wnyki.
Zimno, cieplej jak w gaciach zakonnicy.
Ręce składasz do modlitwy, z ludzkich uczuć świat wyzuty.
Jak rak łapię raz, później robię przerzuty.
Ponad czasowe gówno,
pod sufitem mam nie równo.
Obłędu słodycz aż do możliwości granic,
wysuń język i to poliż, żonglerka tasakami.
Naderwane rogi, stary pomięty brulion,
z przysadki mózgowej gotuję dziś bulion.
Ulice bez jutra, wsadzą mnie za kraty.
Ja i mój dziennik, dziennik psychopaty.

Ref.
Twoje oczy, oczy świadka mimo woli.
Stalówka pióra skórę tnie bez kontroli,
potok krwi zalewa biały papier.
Zakneblowany, zgięty w pół leżysz na pace

Twoje oczy, oczy świadka mimo woli.
W dłoniach różańce, cała rodzina się modli.
Ja znowu z psami szuka cię na mapie.
Jutro padlinę znajdą pod lasem.

3.
Magia słów, kiedy piszę czasem robię krwawe kleksy.
Morderstwo przecież jest takie sexy.
Ze skóry cię obdzieram warstwa po warstwie
mam w rękach ten fach, pieprzoną tokarkę.
Za oknem świta, pierwsze odgłosy dnia.
Wyczerpana pragniesz dawki zapomnienia,
nie masz siły spać.
Choć do tatusia suko we krwi to nie łóżko.
Rewolwer nuci kołysankę, kosa w dupsko.
Stawiam na tobie krzyżyk, spokojna głowa
twoja morda nie pasuje do tułowia.
Patron wcielonego zła, dotrzymują mi kroku
Moi Akolici, ministranci mroku.
Nie pomogą tu duchowni i żadne modły
lepiej, żeby stary zdeptał cię w owodni.
Działam jak dom pogrzebowy, nie brakuje mi petentów
Co za piękny bukiet agonalnych dźwięków.

Ref.
Twoje oczy, oczy świadka mimo woli.
Stalówka pióra skórę tnie bez kontroli,
potok krwi zalewa biały papier.
Zakneblowany, zgięty w pół leżysz na pace

Twoje oczy, oczy świadka mimo woli.
W dłoniach różańce, cała rodzina się modli.
Ja znowu z psami szuka cię na mapie.
Jutro padlinę znajdą pod lasem.