Drzwi są otwarte, nikt ich nie zamyka,
Każdy może tu wejść, głośno gra muzyka.
Luźna atmosfera, ale bardzo gorąca,
Koleś puścił ze schodów, bania chyba czytająca.
Wszystkie panny tańczą, ktoś orła wywinął,
Lecz nikt tego nie widział, ślad po orle zaginął.
Już się robi ciasno, a zwłaszcza w toalecie,
To najlepsze miejsce, na rozmowy jest przecież.
Dobrze się tu dzieje, oto bowiem przed nami,
Całkiem niezła laska z nie kiepskimi zderzakami,
Włazi na stół i tańczy przy ognistej wodzie,
Napaleńców na nią pewno z językami na brodzie.
Może któryś z nich będzie miał okazję,
Dzisiejszej nocy porozmawiać z nią odważnie.
I zwiedzić zakamarki pokoju na górze,
Przez piętnaście minut albo trochę dłużej.

Ref.
Impreza u nas stale, zmieniają się lokale.
Nie sprząta nikt, nie wnika, każdy szybko znika.
Balety bez kontroli, nikogo to nie boli.
Że koło się obraca, my leczymy kaca.

Pękło szkło kolejne i lustro w łazience,
Bywa tak czasami w życiu jak w piosence.
Przed samym kompaktem, padł Wafel nie dobiegł,
Zmęczył się imprezą i pozwolił sobie.
Panu podziękujemy, do zobaczenia rano,
Gdy napój okaże się fatamorganą.
Lecz teraz nie myślmy o jutrzejszym dniu,
Życzymy koledze życia do lat stu.
Znowu na schodach ruch jak w mrowisku małym,
Głośno muza gra słychać w domu całym.
Dymek się unosi o zapachu wiosny,
Każdy oto stoi uśmiechnięty i radosny.
Drzwi pokoju na górze non stop są zamknięte,
Ktoś przesuwa meble w jednostajnym tempie.
Męczy się okropnie, bo aż słychać jęki,
Pracowite na imprezie z nami są panienki.

Ref.
Impreza u nas stale, zmieniają się lokale.
Nie sprząta nikt, nie wnika, każdy szybko znika.
Balety bez kontroli, nikogo to nie boli.
Że koło się obraca, my leczymy kaca.

Godzina piąta rano, kto był mocny został,
I chwała mu za to wymaganiom sprostał.
Czas już się zmywać, bo rodzice wracają,
Będzie niezła jazda wyraz twarzy mają.
Jakby coś się stało, coś bardzo niedobrego,
Chyba źli są na kogoś, lecz co mi do tego.
Idę spać, bo wieczorem, przecież jest impreza,
Tłumaczyć się nie będę, nawet nie zamierzam.