Pochowałem spodnie, dziś już nie wiem gdzie
Chwilę się modliłem choć nikt nie słuchał mnie
Zakopałem buty, deszcz ich ślady zmył
Nie patrząc tam uciekłem resztką sił
Ktoś wołał: Stój, stój, stój
Musisz wrócić

Świeżo ogolony wkładam nowy strój
W lustrze wykrzywiony uśmiech już nie mój
Idę pochylony, a za mną obcy cień
I jest mnie dwóch - jest mnie o dwóch mniej
Ktoś wołał: Stój, stój, stój
Musisz wrócić