Chodzę po ulicy mojej
Choć raczej przenikam
Kiedyś się udawało
Ciągle kogoś spotykać

Bez przerwy paliłem
By bez przerwy nie gadać
A wina to wina była
Że się chciało spowiadać

Dziś nie kupuję gazet
Ani sobie, ani żonie
By nikt się nie dowiedział
Po której jestem stronie

Za dużo nie pytam
Bo się boję odpowiedzi
Parę razy mnie zdziwili
Moi byli już koledzy

I nikt nie woła
Tylko dzwony z kościoła
Którędy do raju
Ogłaszają [x2]

A ulice moją lubię
Choć czasem przynędzam
Gdy się człowiek tu odnajdzie
To odnajdzie się wszędzie

I czuję się dość rześko
Przecież zawsze raźniej w grupie
Może młodzi się obudzą
I utoniemy wszyscy w zupie

I nikt nie woła
Tylko dzwony z kościoła
Którędy do raju
Ogłaszają [x4]